Opowiem Wam historię. Historię pełną miłości, pięknych przypadków i młodzieńczych szalonych decyzji.
Była sobie Ona – siedemnastoletnia mieszkanka małopolskich Kęt – Patrycja. I był sobie On – wcale niestarszy mieszkaniec Wrzosowa – Mateusz. Dzieliło ich 700km, a połączyło morze.
Kiedy pewnego lata Patrycja przyjechała na sezon do Dziwnowa jako ratownik wodny ostatnią rzeczą jaką się spodziewała to znaleźć miłość swojego życia. Każdy kto jedzie za młodzieńczych lat nad morze do pracy myśli tylko o wiecznej imprezie i szalonych wakacyjnych przygodach. Mimo utrzymującego się kontaktu po sezonie, trudnym było wiązanie większych nadziei na dłuższą znajomość biorąc pod uwagę odległość.
Ale los nigdy nie zostawia wszystkiego w naszych rękach. I tak było tym razem – całkiem niedługo po sezonie trafił się Patrycji szkolny wyjazd integracyjny w okolice nadmorskie. Niby fajnie, a jednak wycieczka szkolna to średnia okazja do wyrwania się na randkę – chyba, że ma się mega czaderską Mamę, która w konspiracji przed całym światem pozwoliła na spędzenie całego dnia razem. Mamy zawsze wiedzą, co dobre dla nas i mają tę swoją wyjątkową intuicję! Tym razem również nie zawiodła… bo właśnie tego dnia tych dwoje postanowili, że chcą być ze sobą na zawsze.
A jako, że historia zatacza koło, to tak jak Mateusza Mama przyjechała za Tatą w te strony, tak i Patrycja przyjechała za miłością swojego życia.
I nie napiszę Wam, że planują tu zostać, bo ICH serce zdecydowanie zostało w górach. A same zaręczyny odbyły się na najwyższym szczycie Beskidów. (otak, zazdroszczę Im! ja – fanka gór!) Ale napiszę Wam, że nic nie dzieje się w Naszym życiu przez przypadek. Czasem tylko trzeba zauważyć co nam daje los i łapać to garściami.
A ONI gdy wrócili z tej wycieczki życia zabrali mnie na spacer po Nowym Warpnie.
Patrycjo, Mateuszu – uwiecznienie Waszej miłości to była czysta przyjemność!
A już niedługo mąż i żona! Przepiękna pamiątka ❤️
Slicznie wyszło… romantico ♥️
Cudowne miejsce,piękne kolory i wyraziste z duszą kadry :))) bardzo romantyczna sesja